2013-07-10

Joik

To rodzaj spiewu ludowego charakterystycznego dla Laponskiej kultury. To czesc tozsamosci saamskiej. Pamietam kiedys jak siedzielismy w moim dawnym pokoju w mieszkaniu mojej mamy, sluchajac spiewu laponczyka, ktorego losy polaczyly z przyjaciolka mojej siostry. Swieta Bozego Narodzenia, Polska poludniowa kontra Laponczyk pijacy z nami czerwone wytrawne i spiewajacy swoj joik bylo dosc surrealistycznym wrazeniem. Pieknym wrazeniem. Pamietam rowniez jak Biera opowiadal o poszukiwaniu swojego joika, swojej melodi, swojej opowiesci.
Joik ma wyrazac tozsamosc osoby, miejsca, przynaleznosci. Jest przekazaniem intymnego portretu.
Siedzialam w poniedzialek wieczorem, zmeczona jednym z pierwszych dni wolnych, kiedy przyszedl sms i zapytal "Jestem cztery godziny drogi od Ciebie. Przyjezdzac?". Bardzo sie ucieszylam, bo mimo tego ze "Norska"(tak ja nazywalam z powodu jej milosci do Norwegii) to przyjaciel mojej siostry to nasze drogi kiedys na krotki okres zbiegly sie. Byl to wazny okres w moim zyciu i "Norska" tez byla wazna. Przyjechala dnia nastepnego razem z corkami. Jedenasto- i dziewiecioletnia. Kiedy ostatnio sie widzialysmy nie bylo dzieci.
Wieczorem, kiedy juz spaly, siedzialysmy w altanie, rozmawiajac. Jasminy zakwitly i delektowalam sie ich zapachem. To tylko kilka dni, wlasciwie to juz zaczynaja przekwitac ale tak jakos wbudowaly sie w nastroj, ze nie sposob o nich nie wspomniec. Podkreslaly ta chwile, to wrazenie ulotnosci, ze po latach tylu siedzimy "Norska" i ja razem a za kilka godzin juz nas tu nie bedzie...
Kaska mieszka w norweskiej Laponii. Dalej na polnoc to juz sie chyba nie da. Zimno i ciemno i renifery zakrecaja. Jest nauczycielka laponskiego. Wlasnie wracala z podrozy do Polski w ktora wybrala sie samochodem z dziewczykami. I tak patrzylam w jej oczy zielone. Takie oczy trolla z iskra niezaleznosci, niepokory, zywiolu, czegos bardzo surowego a nawet pierwotnego. I tak sobie myslalam, ze ona ma juz tego joika. I zyje w jego rytmie. (Przyznam, ze dzis pod prysznicem probowalam wyspiewac moja melodie. Efekt mierny.)
Dzieki za dowiedziny, Norska ;-)

W zwiazku z moja gleboka namietnoscia do muzyki polnocy polecam joikujaca Mari Boine. Posluchajcie jesli nie zrobiliscie tego wczesniej. Warto.


2 komentarze:

  1. To jedno z moich najciekawszych wspomnień. Joik. Śpiew, którego nie da się opisać. To nie jest śpiew o jakim myślimy słysząc, że ktoś śpiewa. To Joik. To coś na pograniczu bardzo starej magii, czarów a słuchaniu baśni przy ognisku. Dziwie się, że nie było tam ogniska....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to mama by nas pogonila za ogniso w domu az bysmy swojejgo joika wyspiewaly ;-)

      Usuń