2013-10-29

Faces look ugly when you're alone

Slucham Stiny Nordenstam. Przepieknie zrobiony cover The Doors polecam  :http://www.youtube.com/watch?v=s5s41VIUw5M
I rozmyslam o dniu dziesiejszym . Poranek, chlodna ale nie mrozna, wilgotna aura jesienna. Jasno, bo przeciez dopiero kilka dni temu czas zmienil sie automatycznie w smartfonach, ajfonach i innych podobnych naszych. Odstawilam szefowstwo do przedszkola i krocze w strone parkingu na ktorym spotkam znajoma z pracy, z ktora pojade na szkolenie. Ide w strone pizzerii naszej jednej z trzech, tej lezacej najcentralniej, na ulicy Dlugiej. W zwiazku z tym, ze ulica jest dluga juz z oddali widze, ze przy wejsciu do pizzerii lezy czlowiek. Ide ja i ida inni. Przechodza, odwracaja glowe w druga strone, na ktorej nie ma nic ciekawego. Zblizam sie powoli do lezacego. I nie wiem, co robic. To znaczy wiem, teoretycznie, tylko w praktyce nie mialam jeszcze do czynienia tak samotnie wsrod innych na ulicy dlugiej o godzinie 7:30. Zawsze ktos przy mnie byl, a w takich sytuacjach  w kupie razniej....Troche sie boje, co zauwazam jeszcze wyrazniej slyszac swoj drzacy glos kiedy probuje zdecydowanie powiedziec "hallllo".  W tym momencie widze dziennikarza z naszej lokalnej gazety, ktory na parkingu szybki sobie skrobie. Lece do niego i pytam, czy wykrecac 112, czy moze mamy jakis lokalny nr na policje. Mieszkamy w malym miasteczku na polnocy wiec zanim mnie wypytaja i polacza z naszym zadupiem to moze lepiej od razu lokalnie podzwonic. I w sumie pytam goscia konkretnie i otrzymuje konkretna odpowiedz. Czuje sie jednak jeszcze bardziej samotna na ulicy w godzinach porannego szczytu. Dziennikarz wskakuje do swojego swiezo oskrobanego Volvo i odjezdza. Chcialam, zeby mi pomogl. Powiedzialam wyraznie, ze przy wejsciu do pizzeri  lezy czlowiek...Dzwonie, powiadamiam, odpowiadam na szereg nieistotnych pytan patrzac na lezacego w pozycji embrionalnej mlodego chlopaka. Wyglada znajomo ale nie jestem pewna, czy juz go wczesniej spotkalam. Policja zapisuje moj nr telefonu, sprawdzam, czy chlopak oddycha. Jest chlodny, jakis taki tragicznie samotny, dzwadziescia plus nie wiecej. I wtedy uciekam. Ide na parking na ktorym czeka juz na mnie Frida. Odjezdzamy. Po drodze mijamy woz policyjny, potem karetke na sygnale. Jakies 20 minut potem moja szefowa, ktora tez jest na szkoleniu i ktorej wspomnialam o porannym zdarzeniu, dostaje telefon. Szefowa jest glowa dzialu socjalnego. Ten mlody 21 letni czlowiek to Markus (zmienilam imie), piekny mlody silny syn -pary ksiezecej, chcialoby sie napisac- syn pana i pani ksiadz. Marcus bierze. I przebral. Zaczynalam z nim pracowac przed wakacjami  ale nie byl jeszcze "gotowy" (wedlug jego opiekuna socjalnego). Pamietam jego wzrok. Marcus zrobil na mnie duze wrazenie . Taki rottweiler ze spojrzeniem cocer spaniela. Dzisiaj rano, przy dzrzwiach pizzeri nie bylo Marcusa. Tam lezal jego cien. A ja go nie rozpoznalam. Monica odwrocila sie w moja strone po skonczonej rozmowie. Marcusa odwieziono na intensywny. Gdyby troche dluzej czekal na pomoc, nie przezylby.
 I tak siedze i slucham Stiny i nie moge balansu zlapac. Bo jak to do cholery jasnej jest mozliwe, ze ten chlopak lezal tak dlugo i nikt nic nie zrobil. W jakim kierunku idziemy? Qvo vadis hominis k...wa mac? Nie zrobilam nic heroicznego a czuje sie wyjatkowo. Pruchniejemy.

1 komentarz:

  1. wg mnie zrobiłaś w sam raz Daguś ,a w porównaniu z innymi to w "sam raz" ma inną rangę :*

    OdpowiedzUsuń