2013-06-28

confiteor

Jestem wychowana w tradycji katolickiej. Jestem ochrzczona, podeszlam do pierwszej komunii (dostalam zegarek elektroniczny i rower), do bierzmowania. Czytalam Biblie, gralam na gitarze namietnie spiewajac " Przed obliczem Pana uniżmy się. Pan sam wywyższy nas. Jego jest ziemia i czas  " w kosciele. Byly to czasy kiedy z zapartym tchem ogladalismy "Ostatni dzwonek", sluchalismy Kaczmarskiego i wazne byly dla nas losy Popieluszki. Kosciol byl ostoja prawdy, zapleczem madrosci. Skupial wokol siebie ludzi postepu, inteligencje, byl otwarty. Potem runal mur berlinski i inne mury runely i pogrzebaly ten stary swiat. Kosciol w moim zyciu tracil na znaczeniu. Msze byly tuzinkowe, schematowe, generalnie bez jaj. Mialam chyba 17 lat kiedy podeszlam do spowiedzi, tej ktorej potrzebowalam. Bylam zagubiona nastolatka, bez ojca, chcialam porozmawiac z mezczyzna, z autorytetem. Prawdopodobnie mialam zbyt duze oczekiwania gdyz spowiedz zakonczyla sie fiaskiem i klepaniem wierszykow. Zupelnie bezosobowo, potraktowana zostalam jako jenda ze stojacych w kolejce. Brak czasu i checi na rozmowe ze mna ze strony kaplana powalil mnie na kolana. Odklepalam zdrowaski i podnioslam sie z kolan. Potem tylko sporadycznie pojawialam sie w kosciele dla mamy, dla tradycji dla dupy Maryni. Po tym jak Stefan mi sie oswiadczyl   pojawilam sie w zakrystii probujac zaplanowac slub nasz, koscielny. Dla mamy, dla tradycji, dla dupy Maryni...I dla bialej sukni. Ksiadz mial male "wilgotne" oczka i mowil o duzych problemach. Bo maz protestant, bo nie mieszkamy w Polsce, bo jezyka polskiego nie zna. Wil sie i prezyl a ja powoli rozumialam, ze chodzi o kase, ze wszystko da sie zalatwic jak "przysmarujemy" troszke. Plakalam potem. Mama chciala zalatwiac ze znajomym, ktory ma znajomego ksiedza. Czulam niesmak, ten sam jak wtedy przy konfesjonale. Pewnego rodzaju ponizenie i bunt moj wewnetrzny, bo nie zasluzylam, bo sobie nie pozwole. Mialam piekna, biala suknie- w urzedzie. I jakos mi wtedy daleko bylo od szosy tej, ktora droga prowadzila do Niego przez kosciol. W tej chwili to szczerze mowiac nie potrafie okreslic w co ja wierze i czy  wogole wierze. Chcialabym zeby "po wszystkim" byly inne swiaty. Chcialbym zasiasc z dawnymi znajomymi w gaju oliwnym i chlebem i winem swietowac spotkanie. Ojca mojego chcialabym poznac, bo tak krotko byl z nami i nie wiele z niego pamietam. Zazdroszcze osobom gleboko wierzacym wiary, pewnosci. O ile latwiej zyloby mi sie gdybym tak niepodwazajac niczegopotrafila wierzyc. Gdybym potrafila odnalezc piekno w gotowosci poswiecenia zycia wyczekanego prze Abrahama i nieplodna Sare Izaaka, zamiast widziec w nim schizofrenicznego czlowieka potrzebujacego opieki medycznej. O ile latwiej byloby radzic sobie z wyzwaniami codziennosci i sposobem ich pokonywania jesli odpowiedziallnosc wspoldzielilabym z silami wyzszymi. O ile latwiel byloby isc do konfesjonalu i wybielic plamy.
Jestem matka dzieci poczetych dzieki zaplodnieniu pozaustrojowemu. Dotarlam do momentu w ktorym zmuszona zostalam do podjecia decyzji o calkowitym odsunieciu sie od Kosciola katolickiego. Patetyczne wyglaszanie publicznych mow o dzieciach bez prawa do znajomosci swoich rodzicow i o pogwalceniu ich prawa poczecia sie przez kopulacje jako aktu najwiekszej milosci miedzy kobieta i mezczyzna, jest dla mnie swiadectwem(oprocz braku taktu, wiedzy i empatii) na to, ze z tymi "autorytetami" nie mam NIC wspolnego. Za duzo juz wyzwisk i oszczerstw padlo w moja strone. Jako matka, ktora chce swoim dzieciom zapewnic to co najwazniejsze (moim zdaniem)- milosc, bezpieczenstwo, prawo do rozwoju i swobody mysli- musze je trzymac z daleka od kk. Nie byla to latwa decyzja ze wzgledu na uczucie jakim darze moich bliskich, ktorzy w Kk odnjduja siebie. Dla mnie dysonans jest nie do pozycia. Wierze goraco, ze mozemy sie kochac i szanowac bez wzgledu na to, czy i do kogo sie modlimy. Katolicyzm jest dla mnie czescia tradycji Polski, a za Polska tesknie. Jest rownoczesnie, moim zdaniem, choroba naszej Polski, w zadnym razie perfuma podkreslajaca jej dume i krase subtelnym, pasjonujacym zapachem. Dla tych ktorzy maja trudnosci w rozdzielenu chcialam podkreslic- jestem Polka i jestem z tego dumna, z Kosciala katolickiego w Polsce nie.

14 komentarzy:

  1. Trudny, osobisty temat. Każdy sam rozgląda się w sobie w tej kwestii. I jest różnie. Ja czasem stawiam sobie pytanie czy KK=wiara?
    Ty pewnie też;) Uściski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja juz nie stawiam sobie tego pytania Ani. Znalazlam odpowiedz...

      Usuń
  2. Dziwię się, że piszesz takie rzeczy na forum. Takie słowa. Nie wiem czy wierzę. Chciałam mieć ślub kościelny dla białej sukni. To dopiero hipokryzja. Jak masz w dupie Kościół to i jego białą suknie powinnaś mieć głęboko. Tylko dlaczego potem płakałaś? Gdzieś po drodze coś Ci się gubi i chyba sama jeszcze nie wiesz co. Książka była pisana w innym charakterze i właśnie to spowodowało, że była wyjątkowa. Ciągle szukałaś Boga i modliłaś się. Ale stare porzekadło mówi "Jak trwoga to do Boga". Teraz masz trójkę zdrowych dzieci. Nie życzę, ale czy gdyby zachorowały to nie zaczęłabyś znów wierzyć?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myslę że to nie namiejscu pisac komuś że mówić o chorobie dzieci. Bardzo mi się to nie podoba.

      Usuń
    2. E. nie bede z Toba dyskutowac na forum, jesli nawet nie stac Cie na podpisanie swojej wypowiedzi.

      Usuń
  3. Dagmara zgadzam się z Tobą w 100 %. Sama też nie raz doświadczyłam dyskryminacji ze strony kościoła katolickiego w Polsce. Od 5 lat leczę się na niepłodność. korzystałam również z zapłodnienia metodą in vitro. Nie mogę już słuchać ciągłych kłamstw ze strony koscioła pod adresem dzieci poczętych metodą in vitro i ich rodziców. To strasznie boli poczucie tego niezrozumienia i dyskryminacji. Sama też odwróciłam się od kościoła. Nie rozumiem jak tak można kogoś bez powodu opluwać.Niestety kościół katolicki dla mnie nie istenieje...

    OdpowiedzUsuń
  4. U mnie jest trochę inaczej. Ja wierze w Boga jest to silna wiara ale nie odnajduje się we współczesnym kościele katolickim. Odkąd chodziłam na religię do małej salki koło kościoła uczono mnie że wiar w Boga to uczucie związane z miłością, miloiserdziem a nie nienawiścią, odrzuceniem. Uczono że Bóg kocha słabych, ulomnych a ja czuje się ułomna od trzech lat walczę o bycie matka, o to by mój ukochany był tata. Nie zgadzam się z tym co robi w Polsce kościół katolicki. Nie zgadzam się i już. Życie jest darem nie ważne jak ten dar otrzymano.
    Karolina Z.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z calego serca zycze wam powodzenia Karolina.Wierze goraco, ze wasze marzenie bedzie spelnione. W moim zyciu mnostwo jest milosc, milosierdzia(jak go zwal tak go zwal) dobroci, empatii, skoncentrowania na drugim czlowieku, na nie czynieniu zla. Chodzi mi glowni eo to, ze ja nie potrafie okreslic sie obecnie w co, jak i czy w ogole wierze. Co nie zmienia faktu, ze moge byc dobrym czlowiekiem i zyc wedlug zasad moralnych, ze tak to nazwe humanistycznych ;-)

      Usuń
  5. Dag, mogę się podpisac wlasciwie pod każdym Twoim słowem. Nasze historie tez sa zaskakująco wręcz podobne. Ja miałam to szczęście, ze zaoszczędzono mi wszelkich upokorzeń i dzieki fantastycznemu księdzu jednak udzielono mi slubu w kk, dostałam dyspense od biskupa na zawarcie związku z protestantem, fakt, ze mój maz nie mowil po polsku tez nie był przeszkoda. Ksiedza do dzisiaj wspominam z ogromna sympatia i wdziecznoscia, tym bardziej, ze na tamtym etapie swojego zycia, nie wyobrazalam sobie, ze może być inaczej niż w parafii panny młodej, a kk w Polsce nadal jawil się jako ostoja prawdy i niezłomnej walki o to, co najważniejsze. Dzisiaj moje poglądy i odczucia w sprawie kk i religii jako takiej sa bardzo bliskie Twoim. I tylko znowu mam to szczęście, ze przy swoich wyborach i poglądach mogę trwac bez obawy, ze nie zostaną zrozumiane czy zaakceptowane przez moich bliskch. Chociaz nie, może nie wszystkie z nich spotykają się z ich zrozumieniem, ale to na szczęście nie wyklucza akceptacji. Czego i Tobie zycze.
    Monika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje serdecznie Monika. Tez mam taka nadzieje. Zostalam wychowana w rodzinie gdzie tolerancja i szacunek dla innosci byly chlebem powszednim. Wierze, za przyszlosc stosunkow rodzinnych tez taka bedzie ;-)
      My wzielismy w koncu slub koscielny, nieco pozniej, w Kosciele protestanckim, w strone ktorego bardzo sie zblizam. W tej chwili mam przestoj, jakos nie potrafie sie okreslic i nie chce. Czy, jak, i czy w ogle wierze. Wierze w czlowieka, jego dobroc, milosc, staram sie byc dobra matka, dobrym czlowiekiem, zyc tak zeby moje zycie bylo pelne smaku i dziele sie nim ;-)

      Usuń
  6. Ja napiszę tylko , ze cieszę iż moi bliscy , obojętnie co sami myslą , czują i w co wierzą ..potrafią szanować moje wybory .. i byli mi wsparciem w bardzo trudnych chwilach ,kiedy walczyliśmy .W tym wlasnie czasie , kiedy ja przeżywałam kolejne porażki , obie moje siotry kolejno były w ciązy i rodziły piękne córeczki . Ale płakały ze mną i współodczuwały moją tęsknotę i bol serca i wspierały mnie jak mogły . To jest chyba najważniejsze w rodzinie ,a nie to kto w co wierzy i komu .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam sie z Toba, wsparcie bliskich jest bardzo wazne, choc tak na prawde oni nigdy nie beda w stanie zrozumiec, wspolodczuc bolu jakim jest bol walki z nieplodoscia. Moga nas wspierac i wspolczuc i byc obok z chusteczka, ocierac lzy. Najwazniejsze, ze sa i nie probuja ingerowac w swiatopoglad, wartosci, wiare.

      Usuń
  7. Dagmaro i ja odwiedzam twój nowy blog jak ty odwiedzasz mój. I powiem ci że to co piszesz to niestety prawda. W polsce wiarę w ludziach zabijają właśnie sami księża. Ja leczylam się na niepłodność,straciłam 2ciążę i gdzie wtedy był kościol? Potepial mnie za starania...a ze ślubem miałam tak samo. Dałam koperte a ksiądz-ile jest w środku?bo myślał że tylko 100zł...gdzie wiara i powolanie?? albo czytanie kto ile dał na kolendzie???to już nie jest powolanie..to biznes...Ja powtarzam,że wiara jest w sercu a nie na pokaz w kościele- i jak się to komuś nie podoba to niech się nie patrzy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to ja przy okazji pogratuluje publicznie u siebie Twojej/waszej ciazy!!!! Bardzo sie ciesze, ze jestes juz po drugiej stronie. Walczyliscie jak lwy o marzenia ;-) A co do komentarza...Coz niec dodac nic ujac...Chociaz ja wierze, ze sa i inni Kaplani, tyle tylko ze ja ich jjak na razie nie spotkalam.

      Usuń